wtorek, 16 lipca 2013

Nowy przywódca - Julianna Baggott

Tytuł oryginału: Fuse
Wydawnictwo: Egmont
Cykl: Świat po wybuchu
Tom: 2
Gatunek: science-fiction
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 558


Kilka miesięcy temu miałam okazję czytać pierwszy tom cyklu. Nie spodobał mi się on zbytnio, o czym pisałam tutaj. Miałam zastrzeżenia, co do kreacji świata przedstawionego, stopień ludzi z przedmiotami i innymi ludźmi. Napawało mnie to odrazą. Mimo wszystko postanowiłam dać serii jeszcze jedną szansę i sięgnęłam po kolejną część. I ze zdumieniem muszę przyznać, że tym razem się nie zawiodłam, a wręcz przeciwnie. Autorka oszczędza nam już opisów straszliwych deformacji, które choć czasem się trafiają, są jakby łatwiejsze do przebrnięcia. Może to też kwestia tego, że przyzwyczaiłam się już do nich i aż tak mnie nie szokują. Krótko mówiąc nie wzbudzały one już u mnie takiej sensacji jak poprzednio. Dzięki temu mogłam przede wszystkim skupić się na fabule, która obfitowała w ogromną ilość wydarzeń.

Zacznijmy od tego, że Patridge i Lyda oddzielili się od Pressi, Bradwella i El Capitana i zostali pod opieką Matek. Willux nie ustawał jednak w próbach sprowadzenia swego syna z powrotem do Kopuły. Wysłał pająki – bomby, które wczepiały się w ciała ludzi i tworzyły z nich zakładników. Bomby mają zaprogramowane różne czasy wybuchów i praktycznie co kilka minut ktoś przez nie ginie. Aby zapobiec dalszym tragediom Patridge będzie zmuszony podjąć jedną z najtrudniejszych decyzji w swoim życiu. Pressia i reszta szukają tajemniczej formuły, dzięki której będzie można odwrócić skutki wtopień bez efektów ubocznych takich zabiegów. Poszukiwania prowadzą ich za ocean. Pressia zdaje sobie sprawę ze swojej miłości do Bradwella, ale boi się, że gdy pozwoli sobie okazać uczucia, straci go. Czy będzie w stanie się otworzyć?

Nie dało się tej książki odłożyć. A gdy już musiałam koniecznie zrobić sobie przerwę, to cały czas myślałam, co też się tam dalej wydarzy. Jestem ogromnie zdumiona, że drugi tom aż tak mnie wciągnął i na poważnie rozważam przeczytanie jeszcze raz pierwszego – z nowym spojrzeniem i nastawieniem. Na pewno kiedyś wrócę jeszcze do całej serii, gdy już ukarze się ostatnia część.

Spodobało mi się rozbudowanie wątków miłosnych. Mi, która zawsze gardziłam wszelkimi romansami! To nieprawdopodobne, jak z wiekiem gust się zmienia, muszę wam wyznać, że zauważyłam w sobie pokłady romantyzmu, o które wcześniej nigdy bym siebie nie podejrzewała. No ale dosyć już o mnie, bo coś się ta recenzja niezamierzenie w pamiętniczek zaczyna przemieniać – o zgrozo!!! Wracamy do książki. Nie będę wam zdradzać, kto z kim, kiedy i po co zacznie kręcić, bo wam spsuję niespodziankę i podnietę przy czytaniu, jaką ja sama miałam. Powiem tylko, że zadzieje się, oj zadzieje...

Niech już ukarze się ten kolejny tom... Od paru dni nie myślę o niczym innym tylko o tym by jak najszybciej dostać go w swoje łapki. Ale na to przyjdzie mi jak zwykle trochę poczekać. Niestety! Osobiście jestem zwolenniczką czytania serii parę lat po ich premierze, jak już wszystkie części są wydane. Nie znoszę oczekiwania. Jak na przykład rok dzieli poszczególne części, to zazwyczaj zapominam, co było w poprzedniej, muszę sobie przypominać, nie wiem, o co chodzi... Zdecydowanie lepiej by było mieć już całość podaną na tacy :) . Ale coś tak myślę, że to pragnienie podziela większość moli książkowych. Ech. Znów odjechałam od tematu. Co się dzisiaj ze mną dzieje?

Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie znalazła w powieści jakiegoś dyskusyjnego fragmentu. Tym razem są to operacje, jakie El Capitan przeprowadzał na ludziach, w których ciała wszczepiły się bomby, oraz usuwanie z mózgu podsłuchów i kamer wbudowanych w oczy. Czy to nie przesada? Może człowiek bez jakiegokolwiek przeszkolenia medycznego usunął by od biedy jakieś słabo wszczepione bomby, ale operacja na otwartym mózgu wydaje się być już lekką przesadą. No chyba, że się nie znam i rzeczywiście jest to dziecinna igraszka, a sześcioletnie studia medyczne tak naprawdę do niczego nie są potrzebne, bo każdy może być znachorem... No tak, przy takich fragmentach w mojej głowie pojawia się zazwyczaj sarkastyczne pytanie „i co jeszcze?”. Czasami pomysły autorów potrafią naprawdę zadziwić czytelnika. Zawsze się zastanawiałam, czy oni sami nie zdają sobie sprawy z tego typu głupot, czy mają ludzi za naiwniaków, którzy wszystko łykną?
Chyba nie będzie mi dane poznać odpowiedzi na to pytanie...

No, poza tym drobnym mankamentem powieść prezentowała się świetnie, zajęła mi miło czas, wywołała wiele emocji (w zasadzie co chwila to się ekscytowałam, to bałam, to wzruszałam, więc można powiedzieć, że nie było ani chwili uczuciowego wytchnienia). Jeśli ktoś jeszcze nie sięgnął po cykl „Świat po wybuchu” to gorąco polecam a tych, którzy tak jak ja byli nieco zniesmaczeni pierwszym tomem, zachęcam do sięgnięcia po kolejny, bo różnica między innymi jest naprawdę spora, tak że czasami nachodziło mnie aż wrażenie, że pisały je dwie odmienne osoby. Tak jak już wspominałam, czekam z utęsknieniem na trzeci tom i kolejne godziny emocjonalnej burzy. A spadającą gwiazdę proszę o to by to wyczekiwanie nie trwało zbyt długo :).

Moja ocena:

5/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Egmont.

12 komentarzy:

  1. Ja do pierwszej części podeszłam entuzjastycznie, więc myślę, że druga część spodoba mi się jeszcze bardziej :) "Nowy przywódca" właśnie wczoraj trafił na moją półkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo chciałabym poznać tę serię. Może jak będę miała trochę nadprogramowych pieniędzy to zakupię sobie "Nową Ziemię", a potem pomyślimy nad drugim tomem :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam w planach tę serię. Ale moje plany jeszcze długo będą musiały czekać... Twoja recenzja sprawiła, że za wszelką cenę próbuję je przyspieszyć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobnie jak Mała Mi chciałabym się w końcu zapoznać z tą serią :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Klimaty jak najbardziej moje, najpierw jednak muszę znaleźc tom pierwszy

    OdpowiedzUsuń
  6. Tom pierwszy nadal przede mną, ale niedługo się za niego zabieram :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się, że tom drugi znacznie lepszy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też już tę książkę przeczytałam i na dniach ukaże się na moim blogu recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rzadko sięgam po sf - może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  10. Już nie mogę się doczekać aż ściągnę ją z półki i zacznę czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale bezsensowna sytuacja - laicy uprawiają operację na otwartym mózgu. Życzę powodzenia :-)
    W piątym akapicie masz ortografa - powinno być "ukażę"

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Uwaga!

Wszystkie teksty zawarte na niniejszym blogu chronione są prawem autorskim [na mocy: Dz.U.1994 nr24 poz.83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994r o prawie autorskim i prawach pokrewnych]. Kopiowanie treści, choćby fragmentów oraz wykorzystywanie ich w innych serwisach internetowych, na blogach itp itd wymaga pisemnej zgody autorki bloga.